Bez wątpienia jestem dumna z faktu, że Barion poświęcił nic nieznaczącej kobiecie jeden dzień ze swojego życia.
Wewnątrz Barion ożywia się. Podoba mu się ten wesoły, rozbawiony i śmiejący się tłum. Może rzeczywiście dostrzega w nim jakiś wschodni element, coś, co przed wiekami on sam tutaj zakorzenił. Czuje się wspaniale pomiędzy krzyżującymi się błyszczącymi neonami, gromadząc materiały reklamowe i próbki towarów. Interesuje go każde urządzenie. Zaprasza mnie do stojącego na uboczu kiosku, żeby popróbować piwa, pomarańczy, słodyczy. Jemy cukierki, czekoladę, owoce. Bardzo smakują mu królewskie winogrona regina, migdały z Andrii, figi z Mandurii.
W końcu, widząc jak niebezpiecznie kurczy się jego portfel, zaczynam się niepokoić:
– Skąd weźmie pan pieniądze na powrót do Illirii?
Odpowiada, uspokajając mnie gestem:
– Proszę się nie przejmować! Tutaj wszyscy za mnie poręczą!
Zaczyna się gorączkowy taniec neonów i świateł. Niektóre kręcą się powoli, zmysłowo w rytmie tanga; inne w takt szalonej, amerykańskiej muzyki. Jest tutaj wszystko, czego tylko dusza zapragnie; są pawilony wielkie jak pałace i małe jak prywatne wille, kwiaty i palmy na rabatkach, szyldy i kolorowe proporce różnych krajów, oświetlone, szemrzące fontanny. Czeskie kryształy i polski węgiel, szwajcarskie zegarki i kanadyjskie lisy, tureckie słodkie rachatłukum i daktyle z Trypolisu, samochody z Mediolanu i oliwki z Bitonto. Tysiące smaków, tysiące zapachów i form, tysiące surowych produktów i eleganckich opakowań. A nad tym wszystkim unosi się muzyka, która, krążąc pomiędzy pawilonami, łączy najróżniejsze systemy polityczne oraz narody prezentujące swoje specjalności; muzyka, która nawołuje do zakupu najbardziej egzotycznych produktów, która łączy wszystko, ludzi i przedmioty w tym międzynarodowym królestwie kupna i sprzedaży, zamówień, kontraktów i czeków.
– Proszę popatrzeć! Łączą się tutaj wszystkie najlepsze cechy mieszkańców Bari: zręczność, zmysł organizacyjny, aktywność, a nawet dynamizm, które powołały do życia tę cudowną Fierę. Wasze miasto może być naprawdę dumne z tej wschodniej perełki.
Wychodzimy na taras ogromnego pawilonu. Barion obładowany jak wielbłąd ulotkami oraz reklamówkami i pachnący wszystkimi perfumami świata (jest taki przystojny, że ekspedientki ze stoisk perfumeryjnych nie omieszkały zaprezentować mu swoich produktów, spryskując go obficie różnymi zapachami), uśmiecha się i widać, że jest po prostu szczęśliwy.
s. 230