Opuszczając nowe miasto, rozpościera się przed nami ogromna sceneria, przygotowana na przedstawienie przez poetyckiego dekoratora.
Scena wznosi się na rybiej głowie, blednąc ku górze. Oddziela nas od niej mur przeznaczony dla orkiestry.
Zatrzymujemy się oczarowani i, by godnie cieszyć się tym zjawiskiem, wybieramy dość oryginalną lożę, fontannę Helleńską, a triumwirat trzech gościnnych właścicielek – Dirke, Salmakis i Byblis – ostrzegł biletera, by nas nie kasował.
Trzy antyczne heroiny przeszły tutaj swoją mitologiczną metamorfozę. Ale jeszcze większą metamorfozę zarezerwowała im nie mitologia, lecz sam czas, który tak bardzo je naznaczył. Są one żywym dowodem ulotności piękna i młodości. A kiedy kierujemy w ich stronę nasz aparat fotograficzny, jawią się smutne i zdziwione.
Uznanie ich piękna i pragnienie jego uwiecznienia pojawiły się zbyt późno. Kiedy były wciąż młodymi i sprężystymi płaskorzeźbami, aparat fotograficzny nie został jeszcze wynaleziony. Szczęśliwy los uśmiecha się do zabytków, jak i do niektórych ludzi, zbyt późno. Dla Dirke, Salamakis i Byblis, tak samo jak dla współczesnej Mimì z „Cyganerii”, wciąż się spóźnia. Tak właśnie twierdzi poezja sentymentalna, ale archeologia jest odmiennego zdania. Pomyślność zabytków szacuje inną miarą. Dirke, Salamakis i Byblis należą do wielkiej rodziny fontann, za czasów swojej młodości były tylko jedną z wielu, czymś pospolitym. A dziś, kiedy dynastia wygasła, stały się sławne i przypadły im honory reprezentowania rodu. Przeżyły młodość zwyczajną, pospolitą, dopiero starość przyniosła im godność, podziw i szacunek.
To są właśnie dwie ścieżki, na które rozchodzą się poezja sentymentalna i zdroworozsądkowe kryterium archeologiczne. Poezja wychwala młodość jako najwyższy dar bogów, który w życiu otrzymuje się tylko raz. (W całej historii ludzkości jedynie Hezjod był godny, by dostąpić jej dwukrotnie). Poezja szanuje młodość, również Fuasta, który oddał za nią własną duszę. Archeologia poszukuje starości, czasami do tego stopnia, że jest w stanie wystąpić przeciwko prawu, fałszując akty urodzenia i chrztu oraz rodzinne dokumenty. Przypisanie kamiennej heroinie kilka setek lat jest dla archeologii dowcipem. Gdyby wszystkie te kobiety, z kamienia czy marmuru, miały siłę do walki o własne prawa i akty urodzenia, to doprowadziłoby to do tak poważnego procesu, jakiego nasza cywilizacja jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczyła. Osądzono by najgenialniejszą fałszerkę wszech czasów – archeologię!
„Rolleiflex” zaprosił do swojej ciemni trzy staruszki; nie wiadomo co z nimi zrobi. Przywróci ich piękno młodości niczym poeta, czy odda hołd ich starości niczym archeolog? Każdy aparat fotograficzny, nawet ten najmniejszy, posiada swoją kapryśną duszę i bardzo często nie mamy pojęcia, jak ta dusza się zachowa.
Do naszej loży dociera muzyka łagodna i rytmiczna. W miejscu przeznaczonym dla orkiestry wiatr chwycił za pałeczkę, a my słuchamy, jak genialnym jest dyrygentem. Musi być niezwykle trudnym zadaniem prowadzenie tak kapryśnych muzyków, jakimi są fale morskie. Nieprzerwanie zmienne. Dziś będziesz słuchał najstarszych skrzypiec świata: harfy eolskiej i kitary.
s. 236-237