Zobaczysz jak z r ó w n a j ą s i ę graniczne kopce,
jak się ze sobą s p l o t ą sąsiedzkie parkany
jak z e t r z e s i ę gdzieś miedza zarosła rumianem
i pojmiesz jak to słodko – nie być tu… kimś obcym.
Problem, na który chcę zwrócić uwagę, odnosząc się do powyższego fragmentu wiersza, to zagadnienie „obcości”. Zazwyczaj poczucie owo dotyka podmiotu, który wobec siebie widzi „obcy” świat. Człowiek rzadko przyznaje, że to właśnie w nim należy szukać przyczyny alienacji. Tymczasem przywołana strofa to właśnie ukazuje: postrzeganie świata i otoczenia jako „obcego” – takim właśnie go stwarza w naszych oczach. Oczywiście, być może wydaje się to dość ryzykowne odczytanie, ale słowa „i pojmiesz jak to słodko – nie być tu… kimś obcym” ukazują to odwrócenie. Tylko postrzeganie i sankcjonowanie granic stwarza je dla nas – próba ich zniesienia zawsze musi zakończyć się sukcesem. Zresztą zapewne ten aspekt również jest częścią omawianej, pozytywnej wizji rzeczywistości.
Oczywiście franciszkańskie idee fraternitas i minoritas łączą się ze sobą na gruncie chrystianizmu. Ten trop widoczny jest najbardziej w wierszu Uśmiech:
A jeśli nawet przyjaciel kiedyś w zdobycznym biegu,
sprzeda za parę srebrników podle mą przyjaźń na targu –
nie będę plwać mu w oczy, tylko pobielałą wargą
uśmiechnę się do niego – –
Dopatrzeć się tu można nawiązania do męki Chrystusa (srebrniki, plwanie w oczy). Wydawać by się mogło, że takie odczytanie osłabia głoszoną przez świętego Franciszka radość ze Stworzenia i Życia, jednak, moim zdaniem, w tym właśnie tkwi siła jego nauki przeciwstawionej średniowiecznej ascezie. Uśmiech, który jest zarówno tytułem tekstu, jak i podsumowującym go gestem, jest zupełnie różny od s a m o-udręczenia ascetów. Nie mamy tu do czynienia z apologią cierpienia, ale właśnie z jego pokorną i pogodną (!) akceptacją. Można by na mocy porównania z czarnoleskim ideałem („ludzkie przygody – ludzkie noś”) stwierdzić, że właśnie ten „uśmiech pobielałą wargą” jest kwintesencją „ludzkości” odnalezionej w cierpieniu.
Gdyby w tym momencie kończyła się komparatystyczna przygoda interpretacyjna z poezją Alberti, franciszkanizmem i Biblią, znacznie uprościlibyśmy odczytanie literackiego przekazu. Próbując płynnie przejść do drugiej części aryukułu, części poświęconej „szczelinom i spękaniom” w tej pozytywnej wizji nakreślonej w pierwszych wierszach tomu, należy uważnie spojrzeć na tekst Do przyjaciela. Wydawać by się mogło, że przez przywołanie zbioru rzeczy swojskich (polskich tradycji i metafor zadomowienia), wiersz ten pozostaje pochwałą stałości, niezmienności i afirmacją oikosu:
s. 122