Pragnieniem podmiotu jest zespolenie z przyrodą, imperatyw „bycia-jak”, poczucie totalnego zadomowienia w otaczającym świecie. Oczywiście, na tym tekście rozważania owe się nie kończą. Następny wiersz, Marzenie o kryniczce, pozostaje utrzymany w tym samym tonie:
Nie chcę by dusza moja rozszumiała się niby ocean ogromny,
niech się raczej rozścieli jak śródleśne źródełko, jak kryniczka młoda
niech się w jej lustrze gładkiem odbiją szczotkowate rogoże bezdomne
niech tatarak szumiący, żabiściek pospolity żywią się mą wodą.
Nawiązując do filozofii franciszkańskiej należy zwrócić uwagę nie tylko na powoływanie się na przyrodę, jako element „udomawiający” świat i spajający tożsamość, ale również na jej „nieużytkowe” postrzeganie przez podmiot (Daniluk 2000: 20–23). Równolegle do aktualizacji filozofii franciszkańskiej, występują tu odwołania biblijne. Należy w tym momencie podkreślić szczególne rozumienie słów starotestamentowego Boga, wypowiedzianych do Adama i Ewy „czyńcie sobie ziemię poddaną” (Rdz 1, 28). Dostrzegając obecność boskiego pierwiastka w całym stworzeniu, nie można po prostu „używać” świata. W tomie bialskiej poetki nie ma przyzwolenia na użycie siły wobec świata – wszystko odbywa się za obopólnym przyzwoleniem. Obopólnym, bo nie tylko człowiek wtapia się w przyrodę – ona również przenika do ludzkiego doświadczenia. Co więcej, ukazana jest jako siła pozytywna, która człowiekowi sprzyja:
A jeśli ktoś obrzuci błotem domu mego ścianę –
wierzę, że te plugawe plamy powój zliże
i ujrzę kiedyś nad ranem
jak się warkocze jego wspięły po tych śladach wyżej.
Czytając te początkowe wiersze tomu, afirmujące przyrodę, w pewien szczególny sposób narzuca się czytelnikowi naiwność takiego odbioru. Jednakże samo słowo n a i w n y jest tu niejako semantycznym wytrychem. Z języka francuskiego naif znaczy „prostoduszny, łatwowierny”, jednakże sięgając głębiej, do pokładów francuszczyzny siedemnastowiecznej, odnajdujemy zgoła inne rozumienie terminu: „wrodzony, zgodny z naturą”. W końcu łacińskim przodkiem słowa n a i w n y okazuje się nativus, czyli ‘urodzony, wrodzony, naturalny’, pochodzący od nasci–, -ere – ‘rodzić się’. To z kolei można interpretować dwojako. Po pierwsze, być może jest to próba powrotu do stanu „naiwności” i naturalności danej nam przy urodzeniu. Ja jednak przychylałabym się do drugiej możliwości, w myśl której stanem „naturalnym”, jeśli nie jest, to powinna być pewna cząstka naiwności, przyjmowania rzeczy „takimi-jakimi-są” – element prostoduszności i „łatwo-wierności”, nie bezrefleksyjnej „łatwowierności”.
s. 120