Pamiętając o spostrzeżeniu Freuda, i o tym, że zwycięstwo ducha oznacza zwrot od matki do ojca, czyli postęp kulturalny (Freud 1994: 135) – w ośmiokrotnej ciąży Klary Szlojma, który „był pobożnym żydem i kochał swoje dzieci” (Alberti 1931: 51), co oczywiście, z wyjątkiem chwili, gdy podaje synowi zarażone śliną i flegmą mleko, uzewnętrznia prawie wyłącznie rozmowa z Bogiem, dopatrywał się naturalnie Jego błogosławieństwa. I tę dogmatyczną prawdę zaszczepił żonie. To zaś, że każde z dzieci pogłębia dramatyzm rodzinnej niewydolności, i że żadne z nich – oprócz Róży i być może ostatniego z Grünszpannów, który przychodzi na świat już po śmierci ojca – nie da się opisać inaczej niż poprzez atrybuty wyrokującego krótkie życie braku[3], nie miało znaczenia. „Pan dał, Pan wziął, niech będzie Imię Pańskie błogosławione (Hi 1, 21)” (za: Cohen 2002: 183).
Jeśli więc, jak pisze Judith Fetterley, „Patriarchalna kultura w znaczącym stopniu wspiera się na przeświadczeniu, że mężczyźni i kobiety są dla siebie nawzajem stworzeni, i na przeświadczeniu, że »męskość« i »kobiecość« stanowią naturalne odbicie tego od Boga danego dopełniania się” (Kłosińska 2010: 76), to w relacjach Grünszpannów owo dopełnienie przedstawia się bardzo dosłownie – bez freudowskich obaw o osłabioną wysiłkiem duchowym energię libidalną.
O kolejnych ciążach Klary Alberti wypowiada się inaczej niż o jej macierzyństwie, choć oba te doświadczenia, zgodnie z biografią, są dla niej obce. Jest to zwykle perspektywa uświadomionej Róży, przenoszącej swoją dezaprobatę w sferę somatyki, stąd zauważalna frekwencja eufemizmu „wypięty brzuch”, któremu niedaleko i do synonimii „przestrzennej”, „naczyniowej”, jaką operuje Daly: kobieta to sterowany przez mężczyznę (supermatkę) statek kosmiczny, wylęgarnia, inkubator, skorupka, hotel, schronisko, pojemnik (Daly 1977: 59–60 za: Ślęczka 1999: 425), i do ulokowanej na zewnątrz „gwiazdy Dawida”, gdyby poszerzyć oznaczony tym emblematem katalog rekwizytów nawiązujących do przymusowej służby seksualnej, jakim operuje Monique Wittig (Wittig 1992: 7–9 za: Ślęczka 1999: 425). Wszystkie te skojarzenia aktywizują percepcję wzrokową, a ponieważ chodzi o fizjologię kobiety z różnych punktów widzenia, uwagę powinny przykuwać również jej piersi. I przykuwają. W scenie ukojenia (gdy Szlojma grał, a Regina słuchała): „Klara podała [kaszlącemu, maleńkiemu Szmajusiowi – H.M.] swą żółtą, wychudzoną, wiszącą jak woreczek pierś, aby się nie darł i był cicho” (Alberti 1931: 47)” – i karmienia:
s. 105
[3]„Czarny” jak ojciec, Judka miał brodawki na rękach, Avromele umarł na egipskie zapalenie oczu, Szmajuś – kaszlał jak ojciec, malutkiej Hindele skrócił życie „wrzodzik w gardle”, Perla zmarła z powodu „strupków”, rachityczny Riwon – zupełnie pokrzywiony przeżył 5 miesięcy; natomiast los zdrowego Eliasza, pijącego w tajemnicy przed Klarą mleko przeznaczone wcześniej ojcu, można dopowiedzieć.