* * *
Mieszkańcy pierwszych trzech kręgów odrzucenia są do siebie podobni, ich nędza jest jednakowa, żyją w zbliżonych, bardzo trudnych warunkach; różnią się jedynie poziomem akceptacji swojej sytuacji. Zwątpienie, wreszcie niezadowolenie i bunt narastają stopniowo. Pierwszy krąg jest raczej przedsionkiem piekła niż piekłem samym, bo choć nędza panuje tu dotkliwa, nie przeszkadza ona – jak się wydaje – większości mieszkańców getta. Żyją i umierają w biedzie, tak samo jak ich pradziadowie, dziadowie, rodzice i dzieci. Nie znają innego świata, nie wyobrażają sobie – z małymi wyjątkami – życia poza gettem. Owszem, są odrzuceni przez społeczeństwo, nikt się nimi nie interesuje, ale też sami tego zainteresowania nie szukają. Nawet u bogatych współwyznawców[9]. Chłopi – pełni pokory w większości wierszy kalendarzowego cyklu, zaczynają wątpić w boską sprawiedliwość, ocierając się niemal o bluźnierstwo. Biedota miejska coraz dotkliwiej odczuwa poniżenie i niedostatek. Nawet jeśli nie wszyscy jej przedstawiciele decydują się wyraźnie popierać ruchy o zabarwieniu rewolucyjnym, to większość zaczyna odważnie wyrażać swoje niezadowolenie, nie szukając już pocieszenia w modlitwie.
Alberti łączy mozolne budowanie własnej wartości, zyskiwanie samoświadomości, wreszcie chęć emancypacji, zdobycia praw z odrzuceniem religii jako jednego z czynników zniewalających człowieka – również człowieka „na stanowisku”; ciemnota i zacofanie mieszczaństwa także pokazana jest przez ich nadmierne, absurdalne[10] wręcz, przywiązanie do katolicyzmu[11]. Brakuje w tych tekstach pogłębionej analizy stosunku człowieka do Boga. Alberti, jeśli już zastanawia się nad religią, rozpatruje jej społeczne funkcje. Wyrzeczenie się religii, co uczyniła Róża, lub niewykazywanie zainteresowania nią w przypadku Heleny, było – jak się wydaje – niezbędne, by metamorfoza w „człowieka pełnego” mogła się dokonać.
* * *
s. 77
[9]Szlojma, ojciec Róży, nigdy nie poprosił swojej siostry – sławnej śpiewaczki – o pomoc.
[10]„Gdy kogoś zabolały zęby, odmawiało się naprzód modlitwę do św. Apolonii, a potem dopiero szło się do dentysty. Gdy coś zaginęło, odprawiało się nowennę do św. Antoniego przez siedem dni, a dopiero potem dawało się znać policji” (Alberti 1934a).
[11]Chodzi tu raczej o zewnętrzne oznaki „folkloru religijnego” niż o wyznanie.