Można postawić śmiałą tezę, że wszystkie pozostałe dzieła literackie pisane we Włoszech będą już tylko rozwinięciem tej przedwojennej iluminacji. Brzmi to karkołomnie, ale Usta Italji to wydany na siebie wyrok, rodzaj przepowiedni, której wyjaśnienie wymagało od autorki wiele wysiłku i pracy, ale też rodzaj udzielnej krainy, w której mogła odnaleźć azyl w niespokojnych, okołowojennych czasach. Usta Italji stanowią zaczyn ponad tysiąca stron opowieści z „Włoch wspaniałych i nieznanych”.
Tomik Kazimiery Alberti Usta Italji tylko tytularnie zawęża się do zmysłowych poruszeń i sentymentalnych namysłów. Owszem, znajdziemy w nim miłosne igry, afirmatywne opisy i zagadki z romansową pętelką. Na melodramatycznym poziomie lektury ten zbiór wierszy niczym nowym nie zaskakuje, nie odsłania stylistycznych nowości, ale nie burzy też utrwalonego paradygmatu podróży, schadzki. Tytułowe Usta – bezpośrednio związane z pieczęcią pocałunku, rozkoszą miłosnego spotkania, znaczą aż tyle i tylko tyle – jako czułostkowy emblemat tomiku i rzewny aspekt poetyckiego wspomnienia. Usta zyskują nową rangę, jeśli wpiszemy je w część aparatu artykulacyjnego, anatomiczny element układu odpowiedzialnego za wydawanie głosu. W tym momencie przygasają świetlne snopy wybijające na plan pierwszy cienie kochanków, cichnie tkliwe muzyczne tło, a wybrzmiewa słowo – wypowiadane przez usta, odnajdujące drogę na świat, przez usta. Warto poddać poetologicznej analizie Usta Italji w świetle dobiegających zeń sygnałów metatekstualnych i autotematycznych wyjawień. W inicjalnych słowach tomu autorka sama wyjaśnia jego tytuł:
Im dłużej włóczyłam się po tym kraju, tem większe ogarniało mię nienasycenie. Piłam tę ziemię do dna. („Piję cię do dna, ziemio urodna” – wiersz „Sycylia”). Stąd tytuł tomiku „Usta Italji”, który się pewnie niektórym będzie wydawał dziwny. Początkowo miałam zamiar zebrać moje wrażenia i napisać książkę prozą. Ale wiersze pisały się same… nieraz na miejscu, na malutkiej kartce notesu, bez słowa poprawy, bez zmiany przecinka (Alberti 1936: V)[3].
Wiersze pogrupowane zostały według nazw miejskich, zaczynając od północnych Włoch, w trzech częściach: Usta Italji, Wiersze pogańskie, Powrót do domu. I tak, w Murano Alberti pisze o przeobrażeniach, pięknie szkła, które powstaje ze stłuczki, z potrzaskania:
Malutkie Murano ty nie wiesz,
że jak ty w twórczym ogniu spalam moje szkło,
czekam, aż mię obejmie płomieni groźna łaska,
na każdy kryształ patrzę w bolu zapiekłym i gniewie
i chciałabym to wszystko zdeptać, potłuc, strzaskać –
bo to nie jest to.(Murano w: Alberti 1936: 11)
s. 42-43
[3]W cytatach zachowano pisownię zgodną z oryginałem.