Marysiu, pamiętasz tę „czarną niedzielę”? Dzisiaj, tu w Nervi, powróciła do mnie jak żywa. I jeszcze inne. Tę następną… Każdą z nich. Wszystkie nasze marzenia o odpoczynku, o pięknie świata, które powinno nam wynagrodzić. Dodawałaś zawsze: „za wszystko”!
I widzisz! Żaden „Cypr”, żadne „Rodi”, „Majorka”, „Madera”. Ale właśnie to „Wybrzeże”, którego nawet nie brałyśmy pod uwagę, ponieważ znałam je bardzo dobrze, tyle razy je przemierzyłam – tam i z powrotem – a tobie wydawało się zbyt zwyczajne, „brzmiało banalnie jak stary walczyk”, mówiłaś.
I właśnie tutaj, w tym… „starym walczyku” znalazłam strofę, która bardzo mi się podoba i zapewne ty też byś ją pokochała. Ponieważ tu jest właśnie tak jak sobie wymarzyłyśmy. „Oby nie było wielkie”. I wiele uroczych miejsc tego wybrzeża, wręcz niezliczona ilość, rozrosło się w miasta i zatraciło charakter uzdrowiskowy. A nic nie traci bardziej na swej atrakcyjności jak miasto, które wcześniej było „kurortem”.
Nervi broni się, aby nie przerodzić się w „miasto”. Pozostać osobne, samodzielne, jako przedmieście jeszcze większego miasta, jakim jest Genua. Na szczęście Genua jeszcze go nie połknęła, chociaż jest nieustannie złakniona przestrzeni, tak z prawej jak i z lewej strony.
„Oby było spokojne”. Marysiu! Tu jeszcze zachowały się całe dzielnice, w których zabrania się budować wysokie budynki, które pożarłyby panoramę. Tylko małe wille! I w jednej z nich można spędzić wiele tygodni nie czując macek tej ośmiornicy, która ma na imię „miasto”. Znajdują się tutaj dwa ogromne parki – Groppallo i Serra – gdzie każda ławeczka jest oddalona jedna od drugiej, gdzie najbardziej oryginalne rośliny zjechały się na sejmik z najegzotyczniejszych krajów. Na środku jednego z trawników rośnie olbrzymie drzewo w kształcie łodzi; przypłynęło ono aż z Indii i myślę, że nie widziałam nigdy czegoś takiego.
I palmy, które zawsze otaczamy wielkim szacunkiem! Gdybyś tylko wiedziała, ile jest tutaj ich gatunków! Dwudziestu czterech ogrodników pracuje bezustannie, żeby parki w Nervi były dobrze utrzymane!
W jednym z nich znajduje się nawet „Galeria Sztuki Współczesnej”. Wystawione w niej obrazy wyglądają na uśpione, spokojne; nie dotknęła ich jeszcze pasja, którą później na całym świecie rozbudził Claude Monet. Ale myślę, że niektóre z nich, jak te Rubaldo Morello, spodobałyby się też tobie.
„Ale żeby był tam też wielki świat!” „Wielki świat w czymś maleńkim!” Tylko koniec XIX wieku był w stanie stworzyć coś podobnego, łącząc dobre obyczaje z wypoczynkiem, wystawne obiady z interesującymi rozmowami; rankiem, na tarasie, konieczna w podróży książka filozoficzna; wieczorem walc i jakiś „kotylion” z kwiatami i ukłonami, które zawsze nas rozśmieszały, ponieważ tango było tańcem naszej młodości, tak jak dzisiaj boogie-woogie jest idolem osiemnastolatek.
s. 51-52