23.
Ale wędrówka ćwiczącego umysł i spojrzenie podróżnego jest także terapią na nieubłaganą historyczność naszego istnienia. Gdy zoe staje się bios, czyni to w imię obietnic, których nie będzie w stanie dotrzymać. Historia to zapis owych zdradzonych przyrzeczeń. Przypominając sobie dramatyczne wydarzenia powstania warszawskiego, niepogrzebane zwłoki leżące na ulicach, kobiety służące jako żywe tarcze nacierającym niemieckim czołgom, Alberti mówi o człowieku obnażonym nie tylko z wszelkiej moralności, ale nawet z prostych ludzkich przyzwyczajeń i nawyków (Alberti 1951: 234). Niedotrzymana obietnica, to wiecznie zdradzana promesa Bożego pokoju, Bożego zawieszenia broni, Tregua di Dio, którą złożył w 1093 roku papież Urban II. Dzieje ludzkości powtarzają i odgrywają wciąż na nowo historię zdradzonej i wziętej podstępem Troi lub krwawych pól pod Kannami.
Utopistyczne zadanie Alberti brzmi więc następująco: n a l e ż y w y d o b y ć z h i s t o r i i w s z y s t k o t o, c o p o z w o l i j e j w y d o b y ć s i ę z h i s t o r i i. Poznanie faktów i genezy wypadków jest niezbędne, ale naprawdę ukaże ono swe znaczenie i doniosłość dopiero wtedy, gdy umożliwi przyszłość nie pisaną pod dyktando minionego czasu. Bliska to wizja historyczności tej, którą zapisał Walter Benjamin w swym słynnym komentarzu do obrazu Paula Klee. Anioł historii, Angelus novus, dostrzega jedynie grozę przeszłości, „jedną wielka katastrofę” (Benjamin 1975: 156)[2], niezdolny jest bowiem do zwrócenia spojrzenia w inną stronę. Pęd wydarzeń okazuje się tak niepowstrzymany, że nie pozwala nawet na dopełnienie podstawowych ludzkich obowiązków („Chciałby się pewnie zatrzymać, zbudzić pomarłych i poskładać szczątki zaścielające pobojowisko. Lecz od raju wieje wicher…”.); pozostaje jedynie dodawanie wciąż nowych ofiar, a przyszłość nie może być niczym innym, jak ich bezładnym mnożeniem. Wicher pędzący anioła jest siłą napędową historii, troszczącą się jedynie o utrzymanie należytego tempa, bez utrudnień i modyfikacji. „Wicher ten niepowstrzymanie gna go w przyszłość, do której zwrócony jest plecami, podczas gdy przed nim aż pod niebo wyrasta zwalisko ruin. To, co nazywamy postępem, to właśnie ten wicher”. Historia jest w sensie dosłownym bez przyszłości, gdyż przyszłość wymagałaby spojrzenia, do którego nie jesteśmy zdolni. Dlatego Alberti przemierza pola pod Kannami pamiętając lekcję strategii, jakiej wojskowym akademiom udziela stale Hannibal oraz dumnego patriotyzmu obrońców Rzymu, ale niestrudzenie podkreśla, że nie dociekanie tych spraw jest jej zadaniem: „dzisiaj nie interesuje nas genialna strategia semickiego wodza, ani dumny ogień aryjskiego heroizmu […], dzisiaj zajmuje nas psychologia i filozofia Kann” (Alberti 1951: 129). Dodajmy – bitwy uznanej za jedną z najważniejszych batalii w dziejach, zmagania, którego cenę zapłaciło 120 tysięcy żołnierzy padłych między świtem a wieczorem.
[2]Kolejne cytaty pochodzą z tej samej strony.
s. 35-36